Rp: Była pani antyklerykalną twarzą SLD. Czy w tym wypadku też chodziło o wyróżnienie się?
Joanna Szenyszyn: Nie. To wynika z moich poglądów. Jestem ateistką i zwolenniczką świeckiego państwa. Kościół nie powinien mieszać się do polityki, bo sojusz tronu z ołtarzem jest niekorzystny dla państwa. Rok po roku uświadamiam to Polakom i mam sukcesy. W 2001 roku nawet koledzy z SLD mówili, że przesadzam, a teraz większość Polaków przyznaje mi rację. Mają dość finansowania Kościoła z budżetu państwa, kościelnej buty i bezczelności, wpływu kleru na ustawodawstwo. Przecież restrykcyjna ustawa antyaborcyjna, brak ustawy o związkach partnerskich, religia w szkole, a teraz zakaz handlu w niedziele są konsekwencją ingerencji Kościoła, który zresztą się jej wcale nie wypiera.
Rp: Może posłowie, którzy decydują o kształcie ustaw, mają takie poglądy?
Joanna Senyszyn: Nie. Dobrze pamiętam, jak do posłów przychodziły z Episkopatu listy nakłaniającego do głosowania zgodnego z zaleceniami Kościoła.
Ta ingerencja jest wręcz bezczelna. Łącznie z groźbami ekskomuniki. Politycy nie są bez winy. Często uprzedzają życzenia Kościoła, a w zamian dostają poparcie z ambony w czasie wyborów. Taka wymiana barterowa jest od początku transformacji.
Czytaj cały wywiad z Joanną Senyszyn, kliknij tu.