Wybory parlamentarne coraz bliżej, a kolejne sondaże nie napawają rządzącej koalicji optymizmem. Nie działają obietnice ani kolejne transfery gotówki, a straszenie imigrantami i osobami LGBT przestało się sprawdzać. Politycy PiS, którzy od początku swoich rządów wykorzystywali publiczny majątek i pieniądze podatników do partyjnych celów, coraz odważniej po nie sięgają. Obóz PiS zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie uczciwie wygrać wyborów, dlatego partia Kaczyńskiego postanowiła wykorzystać pozycję i zdobyć przewagę prowadząc nierówną kampanię z wykorzystaniem państwowych instytucji, spółek skarbu państwa i pieniędzy podatników, a wszystko pod pozorem działań informacyjnych rządu.
"Każda partia polityczna, politycy wszystkich partii są w terenie, spotykają się z wyborcami, rozmawiają, przekonują do swojego programu, ale nie wszyscy w tym przekonywaniu są uczciwi i wiarygodni. PiS robi prekampanię, ale wszystko wskazuje na to, że prekampania PiS jest finansowana przez wszystkich podatników, bo wszyscy, którzy płacą podatki, dokładają się do tego bardzo dużego budżetu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów" - oświadczył poseł Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Lewicy.
Politycy PiS, bez najmniejszych oporów, wykorzystują publiczne instytucje i pieniądze podatników do promowania siebie i swojej partii. Dokładnie taki mechanizm funkcjonuje w przypadku Funduszu Sprawiedliwości, który zamiast trafiać do ofiar przestępstw, wspiera akcje promujące ludzi Zbigniewa Ziobro. Z publicznych pieniędzy, niezgodnie z ich przeznaczeniem, kupowane są wozy strażackie czy sprzęt dla kół gospodyń wiejskich, tylko po to, żeby wypromować polityków partii Zbigniewa Ziobro. Podobnie sytuacja wygląda z rządowymi piknikami, których celem formalnie jest przybliżenie programu 800 Plus, a faktycznie wypromowanie polityków rządzącej koalicji.
"Te pikniki są zaplanowane w lipcu, one są zaplanowane w sierpniu, ale one też są zaplanowane we wrześniu, czyli już w trakcie kampanii wyborczej. Więc jeżeli to jest finansowane przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, to tak naprawdę będziemy mieli podwójne finansowanie kampanii wyborczej. Bo z jednej strony wicepremier Jarosław Kaczyński będzie jeździł na te pikniki, będzie mówił, że on reprezentuje rząd Rzeczypospolitej Polskiej, ale z drugiej strony, ten sam Jarosław Kaczyński będzie jednocześnie kandydatem na posła" — tłumaczył poseł Trela.
Wypowiedzi polityków PiS, uczestniczących w tych piknikach, nie pozostawiają złudzeń. Atakowanie partii opozycyjnych, krytykowanie ich programu i polityków, jest niczym innym jak agitacją polityczną, a członkowie PiS nie biorą w nich udziału jako urzędnicy państwowi, tylko działacze partyjni, a wkrótce kandydaci do Sejmu i Senatu.
Wydawanie publicznych pieniędzy na stricte partyjne wydarzenia, podczas których prowadzona jest agitacja polityczna, jest nielegalnym finansowaniem kampanii wyborczej, czego politycy PiS muszą być świadomi, jednak strach przed przegraną sprawia, że gotowi są na wszystko, nawet nieuczciwe działania. Polityk Lewicy nie zamierza jednak zostawić tej sprawy bez wyjaśnienia.
"Postanowiłem wystąpić, wraz z innymi parlamentarzystami Lewicy, nie do Mateusza Morawieckiego, tylko do Jarosława Kaczyńskiego, który pojawia się tutaj w dwóch rolach. Po pierwsze jest prezesem Prawa i Sprawiedliwości, a po drugie jest wiceprezesem Rady Ministrów, a tak naprawdę nadpremierem, czyli nad Mateuszem Morawieckim. Zadajemy te pytania, żeby czarno na białym mieć informacje, kto i ile za te pikniki płaci, bo przecież na tych piknikach są emblematy poszczególnych resortów, są na przykład leżaki, które mają napis Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. To znaczy, że to było zakupione z pieniędzy podatników. Jeżeli okaże się, że za te działania płaci Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, to Państwowa Komisja Wyborcza powinna w trybie natychmiastowym podjąć działania, które ograniczą finansowanie PiS, czyli tak naprawdę ograniczą albo cofną subwencję, bo to jest nielegalne finansowanie partii politycznej" — wskazał Tomasz Trela.